Port River

Hotel polecany dla pijanych rosjan, jest potwornie głośno,cały czas pijani ruscy wyją ,krzyczą i trzaskają drzwiami, do później nocy hałasy a w dzień ryczy rąbanka z głośników przy basenie. Jedzenie często nieświeże, brak wyboru, dużo sałatek ale wszystkie to strzępy warzyw zalane octem, mięs nie ma wcale-chyba ,że ktoś lubi szyjki kurze,ościste ochłapy ryb albo spalone serca wołowe? Na śniadanie sama słodka chemia czyli np. Kolorowe kulki albo mega słodkie buły ewentualnie strzępy jajek (chyba.. )pomieszane z ochłapami warzyw oraz zawsze zimne frytki. Jeszcze kawałki ohydnego koziego sera- twardego i gumowego. Na kolacje to samo. W ogóle nigdy nie ma nic nowego-cały czas ta sama ohyda. W ogóle jedzenie jest ciągle stare i nawet nie podgrzane-czyli np. Na kolacje znowu są zimne ziemniaki z obiadu. Obsługa wyrywa ci talerz zanim skończysz jeść a szczytem wszystkiego było jak kelnerka(niska,chuda, długie rozpuszczone włosy, zawzięta twarz)zaczęła na nas krzyczeć"idi,idi"-podkreślam,że było jeszcze ok. 10 minut do końca śniadania. W ogóle nikt nie zna angielskiego nawet troszkę- gdy pytałam recepcjonistkę o odjazdy autobusów powtarzała"zwazig, zwanzig"... Dobrze,że się kiedyś niemieckiego uczyłam. W pokojach przez tydzień sprzątnęli raz-owszem-pani przychodzi codziennie ale tylko zmienia pościel co jest zupełnie niepotrzebne, lepiej jakby zmyła podłogę, sprzątnęła łazienkę itd. Drzwi od łazienki się nie domykały,ręczniki były dziurawe tak się przetarły.. Pod drzwiami wejściowymi była mega szpara co przy całodobowych rykach jest straszne. W całym hotelu walają się pety,niesprzątnięte szklanki. Barierki na korytarzach chwiejne-masz wrażenie,że zaraz polecisz jak się oprzesz. Podsumowując-o ile nie jesteś pijanym ruskiem -odradzam bardzo. Ani nic nie zjesz ani nie wypoczniesz...

hałas,pijani ruscy,ohydne jedzenie, brudno